PORUSZAJ SIĘ DUCHU ŚWIĘTY W NAS …
Rekolekcje Spotkania kandydatów do bierzmowania z Parafii św. Elżbiety
Chyba odwykliśmy od cudów. Czytamy Pismo Święte, zachwycamy się nim, tym, jakich wielkich rzeczy Bóg dokonywał w życiu naszych przodków. Największym błędem jednak jest ten czas przeszły „dokonywał”, a za mało wierzymy w to, że wciąż dokonuje. Zbyt szybko zakładamy, że coś jest niemożliwe, chociaż modlimy się, by tę granicę niemożliwości pokonać, a jak się już uda, zwalamy na napływ emocji, nadwrażliwość, czy nieracjonalność. Za mało tłumaczymy Bogiem, za dużo po prostu usprawiedliwiamy się niemożliwym. Czasem odnoszę głębokie wrażenie, iż bardziej wierzymy w stereotypy niż w Boga, który może wszystko. Stereotyp jest bezpieczny. Nie zaskakuje, jest przewidywalny, łatwo wytłumaczyć jego działanie. Po pewnym czasie nas nudzi, ale dalej w niego wierzymy, bo jest łatwą odpowiedzią na wiele pytań i nie wymagania działania. Po co coś robić, skoro można nie wstając z miejsca stwierdzić, ze coś z góry jest przesądzone. Z pewnością paraliżuje nas strach przed nowym, na co nie znamy odpowiedzi i co wymaga od nas nowego działania. Mam nieodparte wrażenie, że często modlimy się o zmianę, ale w sercu jej nie chcemy lub w nią po prostu nie wierzymy.
Z pewnością stereotyp karmi się opinią o współczesnej młodzieży. To fakt, że krążąca ocena społeczna, iż „młodzież jest zła” jest swoistą sztafetą pokoleń, co jednak nie jest stwierdzeniem żadnej racji. Każde pokolenie ma swoje troski i różne scenariusze rozwiązań. To samo będzie dotyczyło się problemu rozumowania swojej wiary. Na jednym ze spotkań przygotowujących młodych do sakramentu bierzmowania, porównywaliśmy wiarę do programu komputerowego. Nie wgrywa się starego programu do nowego komputera (to taka współczesna interpretacja porównania Jezusa: „nie przyszywa się łaty z surowego sukna do starego ubrania” Mk 2, 18-22). Program, by móc prawidłowo działać na nowym sprzęcie, musi się zaktualizować, inaczej będzie powodem do utraty cierpliwości, tak jak w wypadku wielu młodych osób, dla których wiara stała się może taką „zamulającą” aplikacją.
Jednym ze sposobów aktualizacji wiary młodzieży jest program przygotowania do bierzmowania Młodzi na Progu, który od dwóch lat funkcjonuje w naszej parafii św. Elżbiety. Program wychodzi naprzeciw m.in. badaniom socjologicznym, które stwierdzają, że w dzisiejszych czasach obok rodziców, największy wpływ na młodych mają rówieśnicy. Okazuje się, że te same treści przekazywane przez rodziców, katechetów, czy nauczycieli są o wiele bardziej skuteczne, gdy przekazują sobie je sami młodzi. Odbiór wartości i zasad jest zupełnie inny, gdy słuchają ich od dorosłych, którzy według ich opinii „muszą tak mówić”, a kiedy słyszą to od kolegów i koleżanek zaledwie rok lub parę lat starszych od siebie.
Na początku bierzmowani są dzieleni na małe grupy (max. 12 osób). Początek spotkania to konferencja wstępna, którą prowadzi animator, czyli niemalże ich rówieśnik. Po konferencji udają się na spotkania w małych grupach, by jeszcze bardziej zgłębić temat, po czym wracają na wspólne podsumowanie. Sposoby i zajęcia w małych grupach są bardzo różnorodne. Wszystko powinno się odbywać pod czujnym okiem księdza opiekuna, który jest odpowiedzialny za przygotowanie animatorów (czyli prowadzących) do konferencji i małych grup. Gdy nie stwierdzi błędu, akceptuje przebieg spotkania. Spotkania odbywają się dwa razy w miesiącu. Dwa tygodnie przed spotkaniem animatorzy wraz z księdzem opiekunem gromadzą się na tzw. odprawie, gdzie wybieramy tego, który będzie głosił konferencje i osobę prowadzącą modlitwę oraz drobne animacje mające na celu ożywienie atmosfery i otwieranie ich na efektywne słuchanie. Odprawa to nic innego jak obmyślanie planu działania. Dzień przed spotkaniem animatorzy wraz z księdzem oceniają próbny przebieg konferencji prowadzącego, korygując błędy i wprowadzając ewentualne wskazówki. Nie będzie przesadą więc, kiedy stwierdzę, że niemalże cały miesiąc zamyka się wokół przygotowań animatorów do spotkań, zwłaszcza, że w tym roku mamy ich aż dwie grupy po około 70 osób. Finałem przygotowań programu Młodzi na Progu jest wyjazd młodych na tzw. Rekolekcje Spotkania. W tym roku brało w nich udział z naszej parafii 82 osoby, gdzie wraz z animatorami była nas prawie setka osób! Rekolekcje odbyły się w Szkolnym Schronisku Młodzieżowym w Brzesku w dniach 15 – 17 marca. Ten rok dla naszej młodej ekipy był bardzo wyjątkowy z tego faktu, że pierwszy raz prowadziliśmy te rekolekcje sami z nieodzowną pomocą zaprzyjaźnionych animatorów z Tuchowa. Rekolekcje opierają się przede wszystkim na konferencjach i świadectwach młodych animatorów, którzy w większości byli rok starsi od uczestników rekolekcji. Przygotowania trwały cały miesiąc, najpierw animatorzy uczyli się swoich konferencji oraz bardzo osobistych świadectw. Pisali do nich scenariusze, prezentowali je również przed opiekunem, by być pewnym prawości głoszonych nauk. Po zaakceptowaniu nadszedł czas na robienie legitymacji, dzielenie ich na pokoje oraz w małe grupy, wykonywanie niezbędnych, wymownych rekwizytów do konferencji oraz zabaw na pogodne wieczorki. Żadnymi słowami nie wyrażę tak olbrzymiego zaangażowania animatorów, którzy mimo szkoły, korepetycji oraz innych zajęć, wykorzystywali każdą chwilę do przygotowań, by młodsi koledzy mogli właściwie i owocnie przeżyć rekolekcje. Ich bezinteresowność momentami doprowadzała mnie do łez szczęścia!
Nie chcę zgłębiać się w treści konferencji, ani świadectw, które wywierały najmocniejsze wrażenie, bo chciałbym, żeby przyszłe pokolenia rekolektantów przeżyło je z taką samą świeżością. Opowiem tylko o pewnych odczuciach i wrażeniach. Na rekolekcjach przekonałem się, że istnieje coś takiego jak cisza oraz „głęboka cisza”. Cisza panowała zwykle na konferencjach, gdzie młodzi, kojarząc animatorów jeszcze z wspólnych spotkań na korytarzu szkolnym, mówili im o Panu Bogu i to z pamięci, a przede wszystkim z przekonaniem! Głęboka cisza, panowała zaś na świadectwach, gdzie animatorzy niejako otwierali się przed młodymi i mówili im o bardzo trudnych sytuacjach swojego życia, często bardzo osobistych, tłumacząc jednocześnie jak w danym momencie pomogła im wiara, wspólnota, a przede wszystkim Bóg! Z tych świadectw, bardzo często wychodzili spłakani! Dlaczego? To nie były tylko emocje, ale po prostu odnajdywali tam siebie, jednak do tego momentu nie potrafili znaleźć rozwiązania.
Szczytowym momentem była spowiedź oraz modlitwa wstawiennicza, która trwała 3,5 godziny! Jednak trwała tyle, nie z definicji, ale przez tyle czasu młodzi korzystali z sakramentu pokuty oraz z modlitwy wstawienniczej. Gdy prowadzący modlitwę po tak długim czasie już chcieli wrócić do domu, nasi młodzi wyświetlali sobie na rzutniku piosenki religijne i trzymając się za rękę lub ramiona śpiewali ponad godzinę z własnej inicjatywy! Chciałbym podkreślić, iż po godzinie wspólnej modlitwy zawsze jest dawane ogłoszenie, że Ci, którzy są zmęczeni, lub są po spowiedzi i modlitwie, mogą iść w wolności do pokoju na spoczynek. Oni jednak w tej samej wolności modlili się prawie 5 godzin, gdzie proszę mi uwierzyć, sam nie wiem jak szybko to zleciało. Było wiele pięknych i dojrzałych spowiedzi, wiele łez żalu i radości. Ktoś powie: emocje! No ale skoro człowiek utrzymuje relację z Bogiem, to czy są możliwe relacje bez emocji? Pięknym doświadczeniem była także Niedzielna Eucharystia, gdzie osobiście poczułem się jak w Wieczerniku, kiedy na Apostołów stąpił Duch Święty, a On rzeczywiście tam był! Skąd to wiem? Ich radość była zupełnie inna, takiej radości jeszcze nigdy nie widziałem. Owszem rekolekcje to tylko pewna iskra, która miała zapalić ich do życia wiarą. Teraz ogromne zadanie i odpowiedzialność ciąży na naszej parafii, by znaleźli oni miejsce w różnych grupach parafialnych, do których już niektórzy dołączyli. Bo bez życia we wspólnocie ich zapał po prostu zgaśnie, jak płomień ogniska bez drwa, by jednak tak się nie stało, bardzo Was prosimy o modlitwę w ich intencji + .
Ks. Tomasz Chrupek
Przeczytajcie teraz proszę parę świadectw uczestników tegorocznych rekolekcji:
Wiedziałam, że rekolekcje będą wspaniałe, ale że nie aż tak. Modlitwa wstawiennicza była moim przełomowym momentem. Spotkałam Boga. Wiedziałam, że jest wśród nas. Inni też Go spotkali. Myślę, że każdy chociaż raz w życiu powinien przeżyć takie rekolekcje. Otworzyć się i spotkać z Bogiem. M.G.
~**~
Kiedy dowiedziałem się o rekolekcjach, wiedziałem od razu, że na nie pojadę. Potraktowałem to jako fajną wycieczkę ze znajomymi. Dzień przed wyjazdem ksiądz poprosił mnie, abym został po lekcjach, ponieważ musi ze mną porozmawiać na temat rekolekcji. Po tej rozmowie zrozumiałem, że nie jadę tam dla kolegów, tylko dla Boga. W pierwszy dzień czułem się fatalnie i jedynie o czym wtedy myślałem, to o powrocie do domu, ale postanowiłem dać sonie szansę i zostać do końca. Teraz wiem, że to była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu, ponieważ sobota przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Ten dzień był niesamowity! Każda konferencja i każde świadectwo wiary było czymś wspaniałym. Najbardziej poruszyła mnie historia i konferencja animatora Łukasza o Zacheuszu oraz spowiedź. Podczas tej konferencji pierwszy raz w życiu miałem potrzebę wyspowiadania się. Była to najlepsza spowiedź i jedna z najpiękniejszych chwil, które przeżyłem i która zostanie mi w pamięci na bardzo długo. Dzięki tym rekolekcjom w końcu odnalazłem Boga i teraz już wiem, że Bóg potrafi odpuścić nawet najcięższy grzech. Nigdy nie zostawi mnie, gdy będę potrzebował jego pomocy. Życzę każdemu, żeby przeżył takie rekolekcje, tak owocnie jak ja!
~**~
Nazywam się Sylwek. Mam 16 lat chodzę do klasy 3 gimnazjum. Do tej pory moje życie polegało na: szkoła-dom-nauka. Nie było czasu iść do spowiedzi, nawet czasem do kościoła. Gdy Ksiądz Tomasz ogłosił w kościele, że są rekolekcje dla młodzieży, powiedziałem sobie myślach: „Eee tam nuda”, nie chciałem jechać, ale namówiła mnie mama i koledzy. Pojechałem na te rekolekcje nastawiony, że będą różne gry, konkursy i zabawy, ale się pomyliłem, bo te rekolekcje polegały na czymś zupełnie innym. Pierwszego dnia miałem już dość i chciałem wracać do domu, ale zrozumiałem, że Bóg dał mi szanse, żebym się nawrócił i nie zmarnowałem tego. Na drugi dzień wstałem, zjedliśmy śniadanie i poszliśmy do salki, w której się modliliśmy. Po modlitwie rozeszliśmy się do pokoi. O 20:00 miała się rozpocząć modlitwa wstawiennicza, na którą nie chciało mi się iść, ale poszedłem i to co się wydarzyło na tej modlitwie nie da się opisać! Wszyscy na tej sali płakali nawet ja i wtedy zrozumiałem ile znaczy dla mnie Bóg i chciałbym polecić z całego serca, żeby każdy kto może pojechał na takie rekolekcje chociaż raz.
~**~
Gdy pewnego dnia gdy dowiedziałem się, że ksiądz organizuje rekolekcje pomyślałem, że pojadę, będzie fajna zabawa, koledzy jadą to ja nie chciałem być inny od nich. Gdy dojechaliśmy na miejsce nie wiedziałem co myśleć jak wchodziłem do budynku. Odnieśliśmy torby do pokoi i ksiądz powiedział, że mamy spotkanie na sali. Poszliśmy z kolegami i posłuchaliśmy świadectw naszych niemalże rówieśników o ich przeżyciu z Jezusem, jednak wcale mnie to nie ruszyło. Na drugi dzień od rana po śniadaniu mieliśmy spotkania aż do 20, po 20 zaczęła się modlitwa wstawiennicza. Na początku zapowiedzieli spowiedź, ale pomyślałem po co mi ona, gdy w połowie modlitwy się coś we mnie „obudziło”, pomyślałem, a może jednak pójdę do spowiedzi i tak się stało. Przełamałem się. Poszedłem do księdza i powiedziałem, co czułem. On dał mi do myślenia i poczułem coś takiego, że odzyskałem kontakt z Bogiem. Kiedy miałem wyjść z modlitwy w połowie zostałem jednak do końca. Na tych rekolekcjach poczułem, że Jezus stał się tak jak by moim najlepszym przyjacielem.
~**~
Jadąc na rekolekcje, nie myślałem zbytnio o pogłębieniu wiary i relacji z Bogiem. Bardziej myślałem o tym, żeby dobrze się bawić i spędzić fajnie czas z kolegami. Jednak zrozumiałem, że modlitwa nie musi być nieprzyjemnym obowiązkiem, a szczerą rozmową z Panem Jezusem. Teraz, gdy moja relacja z Bogiem jest lepsza łatwiej jest mi pokonywać moje słabości i trudności. Uważam ze te rekolekcje przeżyłem bardzo owocnie.
~**~
Rekolekcje to był dla mnie czas przerwy, czas na odpoczynek duszy, na oderwanie się od wszystkich doczesnych rzeczy .Ten weekend odnowił we mnie obecność Boga. Znalazłam Go na nowo. Super przeżycie i ciekawy sposób na pogłębianie swojej wiary. Największym zaskoczeniem dla mnie były świadectwa animatorów. Niektóre „uderzyły” we mnie i odnalazłam ich odzwierciedlenie w swoim życiu. Poczułam, że nie tylko ja tak mam, ale że inni również zmagają się z podobnymi problemami.
~**~
Gdy dostaliśmy od księdza Chrupka informacje o rekolekcjach od razu postanowiliśmy się z kolegami zapisać, nie mieliśmy na celu pogłębienie swojej wiary, lecz dobrą zabawę przez 3 dni. Przyjechaliśmy do ośrodka w piątek po południu. Rozpakowaliśmy się i od razu ruszyliśmy na salkę, gdzie odbywały się konferencje. Po obiedzie udaliśmy się na kolejną naukę, oczywiście myślałem o tym, żeby jak najszybciej się skończyła, aby pójść z powrotem do pokoju i się dobrze bawić ze znajomymi, lecz już pierwsza konferencja zrobiła na mnie takie wrażenie, że postanowiłem oddać telefon na całe rekolekcje. Następnego dnia powoli zaczynałem żałować, że tu jestem, byłem niewyspany, zmęczony i zrezygnowany, wciąż myślałem, że mogłem zostać w domu i robić coś lepszego niż siedzenie cały czas i słuchanie jakiś nudnych konferencji, lecz nagle jakoś nabrałem sił i chętnie wysłuchiwałem animatorów. W końcu nadszedł punkt kulminacyjnym, uwielbienie Boga, modlitwa wstawiennicza i spowiedź. Na początku myślałem, że to będzie bardzo nudne, lecz szybko zmieniłem zdanie, poszedłem do spowiedzi, a następnie na modlitwę wstawiennicza. Cały czas przechodziły mnie dreszcze, były też momenty wzruszenia, wtedy zacząłem doceniać, że ksiądz wpadł na taki wspaniały pomysł, żeby nas wziąć tutaj - na spotkanie z Bogiem i polepszenie mojej relacji z moim najlepszym przyjacielem - Jezusem. To były zdecydowanie najlepsze 3 dni w moim życiu i z wielką chęcią chciałbym, żeby te rekolekcje trwały dłużej.
~**~
Rekolekcje każdy z nas jakieś, a raczej jakoś przeżył. Dla mnie wyjazd rekolekcyjny był jak wycieczka szkolna z wykładami, z których większość już kiedyś słyszałem. Pierwszy i drugi dzień, aż do wieczoru był dla mnie jak niezła zabawa, choć od razu wydawało mi się bliskie, a jednak dalekie to co robiliśmy. Do czasu spowiedzi, adoracji i modlitwy wystawienniczej byłem słuchaczem, a nie uczestnikiem rekolekcji. Przyszedł sobotni wieczór, który zmienił moje życie. Adoracja była przez wszystkich przeżyta tak jak żaden z nas obecnych sobie tego nie wyobrażał. Podczas modlitwy wystawienniczej poczułem jakby coś mnie ładowało, napełniało mnie, nie umiem tego określić na ludzkie rozumowanie. Dziś tak mi się wydaje jestem bliżej Boga, żyje Nim bardziej na co dzień. Szczęść Boże wszystkim!
~**~
Cześć! Mam na imię Marek. Chciałabym wam opowiedzieć swoje świadectwo jak poznałem Boga i jak ostatnio działa w moim życiu. Przez ostatni rok nie chodziłem do kościoła. Kompletnie wyrzuciłem go z życia. Wtedy zaczęły się problemy w szkole, ale i też w życiu rodzinnym, prywatnym. Zaczęły się papierosy, alkohol i narkotyki. Jakieś małe imprezy, tylko po to żeby się dobrze bawić. Straciłem kontakt z rodzicami. Popadłem w nałogi, takie jak papierosy czy marihuana. Nie byłem z tego dumny, ale robiłem to żeby jakoś zwrócić na siebie uwagę. Byłem załamany i wyniszczony duchowo, zdrowotnie i psychicznie. Rodzicom mówiłem, że idę do kościoła, a taka prawda, że szedłem do parku na papierosa. Zaczęły się testy do bierzmowania, które oczywiście zdałem. Zaczęły się też przygotowania do tego sakramentu. Pierwsze spotkanie było nudne nic się nie działo. Wylosowaliśmy grupy i dostałem się do grupy Kasi i Uli które bardzo lubię. Ja nie byłem sobą i próbowałem być kimś innym i to przykuło uwagę Kasi, oczywiście o tym nic nie wiedziałem. Kasia modliła się za mnie i rozmawiała z księdzem. Co kolejne spotkanie nie było u mnie poprawy, ale Kasia się nie poddała, aż nadszedł dzień rekolekcji. Był to 15-16-17 marca. Pierwszy dzień nudny, nic się nie działo. Nie chciało mi się tam już być. Myślałem tylko o jednym, o tym gdzie i jak zapalić. Niestety się nie dało. Po obiedzie była konferencja, na której mogliśmy oddać telefony na 3 dni. Po długich namysłach zrobiłem to. Byłem dumny sam z siebie. Pod koniec dnia losowaliśmy grupy i Bóg tak chciał ze moim animatorem była znowu Kasia. Omówiliśmy wszystko, nazwę grupy itd. Nadeszła sobota. Animatorzy mówili nam swoje świadectwa i wtedy zaczęło się coś ze mną dziać. Zacząłem myśleć, że oni trochę mówią o moim życiu, że mam tak samo. Wywołało to we mnie smutek, ale też zainteresowanie. Przejdę do najważniejszej rzeczy, do modlitwy wstawienniczej i do spowiedzi. Jak się to zaczęło poczułem się dziwnie. Zacząłem myśleć o moim życiu, usiadłem i płakałem. Podeszła wtedy Kasia i powiedziała mi bardzo dużo, ze się modliła za mnie, ze rozmawiała z księdzem, że ona widziała, że nie jestem sobą, że muszę się wsiąść w garść, bo to ja zostawiłem Boga i ja w niego zwątpiłem, a On we mnie nie. Poszedłem do. Byłem na niej tak szczery, że spowiedź trwała 45min. Płakałem jak małe dziecko. Wtedy Bóg ożywił moja duszę
Wstąpił we mnie na nowo. Po spowiedzi poprosiłem Kasię, żeby poszła ze mną do pokoju. Wziąłem kosz na śmieci i położyłem go na środku. Otworzyłem plecak i wyciągnąłem papierosy. Wziąłem i je, połamałem na znak, że kończę z nałogami i zaczynam życie na nowo - życie z Panem Bogiem. Kasia rozpłakała się. Ona czuła, że ma taką misję od Boga, by mnie nawrócić. Rozmawialiśmy całą noc. Ten dzień odmienił moje życie. Wróciłem do domu i poszedłem do kościoła podziękować Panu Bogu za to, że postawił na mojej drodze życia księdza i tych ludzi. Teraz chodzę często do kościoła i mu za to dziękuję. Porozmawiałem szczerze z rodzicami. Mamy już lepszy kontakt. Złe towarzystwo zmieniałem na takie, które we mnie wierzy i mnie kocha. Skończyłem z nałogami. Przybliżyłem się do Boga i jestem szczęśliwym chrześcijaninem. Ile razy widzę Kasię, tyle razy jej dziękuję i jak widzę jej uśmiech na twarzy, to chce mi się płakać ze szczęścia dlatego, że to ona mnie na kierowała na tę ścieżkę.
~**~
Pojechałam na rekolekcje, sama nie wiem do tej pory dlaczego, może z myślą o dobrej zabawie z resztą chyba jak większość z osób, które pojechały. Do samego wyjazdu śmiałam się, że może doznam nawrócenia, bo na tamten moment byłam mocno zbuntowana przeciwko Bogu. Bo dlaczego miałby istnieć, skoro spotyka mnie tyle przykrych sytuacji?. Dojechaliśmy do ośrodka, rozpakowaliśmy się, zjedliśmy i zaczęły się konferencje, każdy był zmęczony, a wiele osób było rozczarowane tym co będziemy robić przez następne dni. Kiedy nadszedł kolejny dzień byłam niewyspana, ale zwlekłam się z łóżka i po wspólnej modlitwie oraz śniadaniu zaczęły się kolejne konferencje, tym razem od samego początku do końca dnia towarzyszyły mi łzy w oczach. Myślę, że każdy w tych konferencjach i świadectwach animatorów odnalazł coś dla siebie. Zbliżał się wieczór, co równało się ze spowiedzią, której od zawsze się boję ale czułam, że muszę to zrobić. Po spowiedzi wróciłam do Sali, w której się modliliśmy i odbywała się również modlitwa wstawiennicza. Sam fakt tego jak ludzie wokół mnie się zachowywali wywarło na mnie ogromne wrażenie. Poczułam się wtedy trochę zazdrosna, że mają taki kontakt z Bogiem. Po modlitwie wstawienniczej do której przystąpiłam wszystko się zakończyło, a ja bardzo szybko wróciłam do pokoju i poszłam spać. Ostatni dzień był dniem wesołym, poczułam w sobie jakieś wsparcie i ogromną moc. Gdy wróciłam do domu w pewnym momencie rozpłakałam się jak małe dziecko, nie wiedziałam co się dzieje i dlaczego. Poczułam po tym ulgę chciałam iść spać, ale nie mogłam długo zasnąć. Myślałam o tym, że chce już zawsze czuć na plecach tą tarcze w postaci Boga. Nigdy nie byłam Go tak bardzo świadoma jak teraz i wiem, że muszę się starać o to by nie stracić tej tarczy. Weronika
~**~
Pochodzę z bardzo wierzącej rodziny, która od małego zakorzeniła we mnie Boga. Lecz nie do końca czułam Jego obecność w swoim życiu. Zaczęłam wątpić, czy On w ogóle istnieje. Przez sytuacje, które mnie spotkały, całkiem odsunęłam się od Kościoła. Rzadko kiedy byłam na Mszy Świętej, zawsze znalazłam powód, aby na nią nie pójść. Towarzystwo, którym się otaczałam jeszcze bardziej popsuło mi relacje z moim najlepszym Przyjacielem, którym jest Jezus. W tym wszystkim wiele pomogła mi moja babcia, która nieustannie się za mnie modliła. Zaczęłam szukać Boga w swoim życiu. Bardzo dużo się modliłam o to, abym Jezus pomógł mi wyjść z tego całego zamieszania, które mnie spotkało. Bóg postawił na mojej drodze ks. Tomasza, który chciał żebym pojechała na tegoroczne rekolekcje w Brzesku. Zgodziłam się, aczkolwiek nie byłam do tego przekonana. Już w pierwszy dzień rekolekcji poczułam że tego właśnie potrzebowałam - wspólnoty ludzi, którzy tak samo jak ja mają sporo problemów, ale mimo to wszytko oddają się Bogu i w Nim pokładają nadzieję. Drugi dzień był czymś wielkim dla mnie. Odnalazłam w sobie Boga, który zawsze był blisko mnie, tylko ja tak rzadko z Nim rozmawiałam. Teraz wiem jak bardzo pomogły mi te rekolekcje odnowić kontakt z Panem Bogiem.
~**~
Na rekolekcje pojechałem z myślą, że będę się dobrze bawił z kolegami i koleżankami. W sumie prawie wszyscy tak myśleli. W piątek dotarliśmy na miejsce. Po rozpakowaniu poszliśmy na konferencję. Wtedy nic nie czułem i chciałem jak najszybciej wyjść, by pogadać, posłuchać muzyki z kolegami. W sobotę wieczorem na spowiedzi cale życie mi się zmieniło. W końcu poczułem Boga w sercu, w końcu wiedziałem jaki jest mój cel w życiu. Wtedy w sobie poczułem takie ogromne szczęście, wręcz nie do opisania. Bylem szczęśliwy, ale płakałem chyba z dwie godziny. W niedziele czułem już w sobie ogromną ulgę, jakbym zrzucił z dwadzieścia kilo. Po rekolekcjach staram się poprawić swoja relacje z Bogiem, której nie miałem wcześniej.Olaf